Oddział, na którym pracuję, zajmuje się głównie elektrofizjologią, czyli potocznie mówiąc badaniem przepływu prądu w sercu. Diagnozujemy arytmie i zaburzenia przewodnictwa. Na podstawie wyników badań kwalifikujemy do leczenia stałą stymulacją, czyli odpowiadamy na pytanie, czy ktoś potrzebuje stymulatora czy nie. Dla laików brzmi groźnie okazuje się, że nie tylko dla laików.
Otóż kiedy pracowałam przez krótki czas w innym szpitalu, w ramach swoich obowiązków musiałam od czasu do czasu chodzić na konsultacje na SOR. Żaden z lekarzy nie lubi tego skrótu – bo większości z nas kojarzy się on z „armagedonem.”
Pewnego dnia miałam do czynienia z lawiną konsultacji kardiologicznych. Wśród nich jedna wzbudziła moje głębokie zdziwienie.
Jeden z Pacjentów trafił na SOR ze skierowaniem z rozpoznaniem wstępnym – biegunka, bóle brzucha – diagnostyka. Lekarz chorób wewnętrznych, zresztą tak samo młody jak ja, skrupulatnie opisał sytuacje, zlecił badania, a następnie napisał formułkę – proszę o konsultacje kardiologiczną.
Zdziwiłam się mocno, bo po zebraniu swojego wywiadu i zestawieniu tego z wcześniej zebranymi faktami i z wynikami badań, nie mogłam pojąć sensu konsultacji. Czemu właściwie miała ona służyć? Gdzie był haczyk? Czy ja coś przegapiłam?
Oprócz tego, że Pacjent miał biegunkę, miał również grubą teczkę z dokumentacją 🙂 kardiologiczną. Migotanie przedsionków, dwa zawały i stan po wszczepieniu stymulatora, to tylko niektóre z jego rozpoznań.
Pierwsze zdanie konsultacji brzmiało – Pacjent z zaburzeniami elektrolitowymi w przebiegu biegunki po wszczepieniu stymulatora itd.
Zapytałam kolegę internistę, o co właściwie mu chodzi – Odpowiedział mi: – No wiesz – pacjent ma biegunkę, wymiotuje, nigdy nie wiadomo kiedy to urządzenie może się popsuć.
Czym właściwie jest stymulator?
To urządzenie elektryczne, który ma za zadanie wysyłanie impulsu elektrycznego do komórek serca. Urządzenie „przypomina” lub, jak ktoś woli, czuwa nad generacją regularnych skurczów serca. Pełni ono role strażaka w sytuacjach, kiedy serce bije za wolno lub występują przerwy w jego pracy .
Spójrzcie na film które udostępnił Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (AHA). Na pierwszym filmie widać, jak serce bije bardzo wolno – nazywamy to bradykardią. Kiedy wszczepione pod skórę obojczyka urządzenie zauważy taką sytuacje, generuje impuls elektryczny i przypomina sercu o tym, że ma pracować równo i w odpowiednim rytmie.
Biegunka i wymioty mogą być powodem zaburzeń elektrolitowych, które czasami predysponują do rożnego rodzaju arytmii. (Pacjent miał prawidłowe stężenia elektrolitów.) Ten stan rzeczy wpływa na serce, a nie na samo urządzenie, dlatego też konsultacja kardiologiczna w tym przypadku była niezasadna i wynikała ze strachu przed stymulatorem.
Na drugim filmie (źródło AHA) możecie zobaczyć na czym polega działanie stymulatora serca.