Nasze czasy dyktują nam szybkie tempo życia.
Szybkie opanowanie materiału na kolokwium, szybkie napisanie sprawozdania na wczoraj, delegacje, wyjazdy, ciągle nowe obowiązki… to wszystko okrada nasze mózgi z czasu na sen.
Ostatnio zastanawiam się czy nam w ogólne potrzebny są mózgi. W sytuacji, gdzie liczą się tylko ręce do pracy wystarczałaby tyko kora ruchowa znajdująca się w płatach czołowych no i oczywiście kora stara oraz pień mózgu odpowiedzialny za funkcje życiowe. Taki współczesny robocop do pracy wstaje wcześnie rano – pije kawę. Szybko je śniadanie, jeszcze szybciej idzie do pracy z kolejnym kubkiem kawy w ręku. W pracy, szybko uwija się wykonując swoje obowiązki i robi kilka rzeczy na raz. Pieje kolejne trzy kawy. Pod wieczór ma jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, więc nie idzie spać, bo przecież jutro jest służbowy wyjazd, na który trzeba się przygotować. Pije kolejną kawę, poprawia energy drinkiem. Śpi tylko 3-4 godziny. Jedzie delegację. Delegację też opija energy drinkiem, bo kawa z rana już nie działa.
Ludzki mózg nie działa jak silnik samochodowy. Niektórzy traktują go w ten właśnie sposób, dolewając ciągle “paliwa do baku”. W przypadku samochodu na pełnym baku przejedziemy bez przerwy 1000 km. Za kolejne 1000km tankujemy i możemy bez problemu jechać dalej. Nasz mózg nie jest takim perpetum mobile, który da się oszukać energetycznymi stymulantami. Stymulując go bez przerwy osiągniemy efekt odwrotny, mało tego stracimy nad nim kontrolę.
Nasz odpoczynek konkuruje z natłokiem myśli kłębiących się w głowie, a okraszony stresem, czyli wewnętrzną adrenaliną oraz energy drinkami, nie może być w pełni wartościowy. Coraz więcej Pacjentów, zwłaszcza młodych zgłasza się na Izby Przyjęć z powodu skutków zażywania tzw. energy drinków. Napoje energetyczne kuszą swoich konsumentów wzrostem energii, poprawą czujności i lepszą koncentracją. To prawda. Jednak nie robią tego bez konsekwencji dla naszego organizmu.
Nie jest tajemnicą, że energy drink swoją moc zawdzięcza kofeinie. Kofeina jest nie tylko w kawie, która wiele osób dzisiaj nadużywa, ale także w herbacie coca-coli i power drinkach. W jednej szklance parzonej kawy znajduje się ok. 120 mg kofeiny, w filiżance kawy rozpuszczalnej jest jej ok. 80-90 mg W 0,5 litrowym energy drinku jest jej ok. 160 mg. Maksymalna dawka dobowa kofeiny to 300mg. Za dawkę toksyczną uważa się ilość 1000mg.
Oprócz kofeiny napoje zawierają również taurynę, witaminę B6. Mogą być również takie dodatki jak miłorząb, ostropest czy żeń szeń. Chociaż, dodatki te mają małą wartość farmakologiczną to dzięki nim napoje te mogą być sprzedawane jako suplementy diety, a nie jako leki.
Mój rekordzista izbowy przyznał się do wypicia pięciu parzonych kaw i zgrzewki, czyli 4 litrowych energy drinków w ciągu 24 godzin. Poza tym nie spał od dwóch dni, bo od piątku był w delegacji więc musiał być dostępny 24h/24h. A na końcu weekendu miał jeszcze imprezę, której nie mógł przegapić. Spotkanie było zakrapiane energy drinkami i alkoholem. Na końcu tej przygody został przywieziony przez swojego kolegę na SOR.
Okresowo był pobudzony i wydawało się jakby, funkcjonował w półśnie. Gadał od rzeczy, nie mógł sformułować poprawnie zdania, przekręcał wyrazy. Pomiędzy okresami pobudzenia, zapadał w krótkotrwały sen, w trakcie którego krzyczał, wstawał z łóżka, wierzgał nogami. Poza tym skarżył się na kołatania serca, uderzenia gorąca, kłucia za mostkiem i ból głowy, no i głośno krzyczał, że umiera.
Oprócz wspomnianych wyżej konsekwencji zdrowotnych napoje połączone z alkoholem mogą prowadzić do odwodnienia, podwyższonego ciśnienia tętniczego, a nawet zawału serca. Co gorsza kofeina wraz z dodatkami może wchodzić w interakcje z innymi lekami na receptę. FDA donosi, że power drinki zwiększają ryzyko wystąpienia zachowań agresywnych, przemocy seksualnej czy wypadków samochodowych.
Brzmi ciekawie – zwłaszcza, że są to tylko suplementy diety bez problemu dostępne pod ręką prawie w każdy sklepie.