Od dziecka fascynowała mnie biologia. Interesował mnie zarówno świat dziwacznych roślin jak i zwierząt. Pamiętam, że dostałam kiedyś czerwony, mały mikroskop przez który oglądam komórki cebuli, kawałki liści oraz skrzydła muchy. Nie przerażały mnie zbytnio robaczki, myszy, pająki, a kot i pies od zawsze towarzyszyli mi w codziennych zabawach. Kot zawsze zjadał muchy, które wcześniej wspólnie oglądaliśmy pod mikroskopem. Był równie zadowolony, jak ja. Później na lekcjach w szkole, okazało się, że te moje stworzonka to wcale nie robaczki tylko jakieś stawonogi, a świat biologii jest bardziej skomplikowany niż wyglądał z poziomu dziecka. Został podzielony na jakieś gatunki, podgatunki, królestwa, klasy. W liściach zachodziła fotosynteza, a cyklu Crebsa trzeba było wykuć się na pamięć. Na szczęście to nie zniechęciło mnie do eksplorowania po mojemu tego magicznego świata.
Pamiętam, że podczas mojego zafascynowana rożnymi stworzeniami, ogromne wrażenie wywarła na mnie Pszczółka Maja. Czy moja fascynacja biologią zaczęła się właśnie od niej? Nie wiem. Miałam 7 lat, kiedy po raz pierwszy obejrzałam tę bajkę. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale dziecięcy świat ma swoje prawa i coś najwyraźniej mnie wtedy skłaniało, że co wieczór zasiadałam przed telewizorem gotowa na nowe przygody mojej bohaterki. I pewnie długo byłabym jej fanką, gdyby nie fakt, że pewnego dnia jedna z przedstawicielek pszczelego rodu – rodu Pszczółki Mai – dotkliwe mnie użądliła w przedramię. Bolało strasznie! Przypomniałam to sobie w tym tygodniu, gdy przypadkowo podczas jazdy samochodem przez dwucentymetrową szczelinę w uchylonej szybie drzwi, wpadała mi za kołnierzyk pszczoła. Niestety użądliła mnie w… szyję.
Na szczęście nie jestem uczulona na jad owadów. Jednak ból i świadomość konsekwencji użądlenia wynikająca z samego miejsca pozostawienia żądła, sprawiła, że zaczęłam zastanawiać się, czy za chwilę nie przestanę oddychać.
Dwoma głównymi składnikami jadu pszczelego są melityna i apamina. Do dzięki metylinie użądlenie tak bardzo boli. Metylina silnie drażni otaczające tkanki, powodując hemolizę uszkadza je, zwiększa przepuszczalność otaczających naczyń krwionośnych dając obrzęk. To metylina jest głównym winowajcą odczynów uczuleniowych i wstrząsu anafilaktycznego. Ponadto w jadzie pszczelim znajdziemy różne enzymy, jak również hormon histaminę. U większości ludzi jad pszczeli powoduje przemijające odczyny miejscowe. Jednak u dwóch procent ludzi, szczególnie wrażliwych na jad owadów, użądlenie w szyję może skutkować poważnymi konsekwencjami ze zgonem włącznie.
Użądlenia owadów błonkoskrzydłych – pszczół, os, trzmieli – w takie miejsca jak szyja lub głowa, powodują ciężki odczyn alergiczny kończący się obrzękiem gardła i grożą uduszeniem. W nadchodzącym czasie, kiedy siłą rzeczy następuję wzrost spożywania zimnych słodzonych napoi, słodyczy, czy owoców na otwartym powietrzu, niebezpieczeństwo połknięcia takiego owada wzrasta. Użądlenie w podniebienie, język lub gardło jest baaaardzo niebezpieczne. Trzeba więc uważać, zwłaszcza na to, co dajemy dzieciom do jedzenia na spacerze.
W ten oto bolesny sposób, już po raz drugi moja sympatia i sentyment do pszczół zostały zachwiane. Nie zawsze mamy kontrolę nad tym co nam się przytrafia, a skutki tych zdarzeń tylko przez przypadek i łut szczęścia nie niosą poważnych konsekwencji zdrowotnych. Jednak moim skromnym zdaniem odrobina uwagi na spacerze z lodem w ręku nie zaszkodzi.